Ano właśnie. W Polsce to wiemy - wilki są. Mają swoje nazewnictwo w języku łowieckim. On - to basior. Ona - wadera. To ludzie wiedzą. A w Rosji nie ma basiora czy wadery! I czemu?
Zdjęcie pochodzi stąd: https://pl.wikipedia.org/wiki/Wilk_szary
Pamiętam, jak oglądaliśmy z mężem film "Przetrwanie" z Liamem Neesonem w roli głównej. O filmie można poczytać tu: Przetrwanie . W filmie tym główny bohater zmaga się z wilkami na Alasce. Wilki były zrobione z pomocą techniki komputerowej - to było widać, i - co nas bardzo śmieszyło - były wielkości cielaka! Śmialiśmy się, że niby to Amerykanie jak już coś pokażą, ha ha, że chyba nigdy wilka nie widzieli, ha ha. I tak myślałabym długo, gdyby nie to, że zaczęłam przygotowywać się do artykułu o terminologii dotyczącej wilka. I wtedy poczytałam sobie o wilkach w Rosji. Okazuje się, że w Rosji żyje trzydzieści dwa gatunki wilka. Różnią się między sobą
zarówno rozmiarami, jak i owłosieniem. Waga ich waha się od 10 kg w przypadku
wilka arabskiego, do 92 kg – tyle mogą ważyć wilki żyjące na Syberii. Przestało już być dla mnie śmiesznym to, że Amerykanie pokazali w filmie wilki wielkości cielaków...
Wilk
leśny ma szaro-burą szatę, tundrowy – jasną, prawie białą; pustynny – szaro-rudą.
Wilki żyjące w górach mają szatę w kolorze ochry.
I tak terminologia dotycząca wilka w języku łowieckim wygląda tak:
basior
– волк [volk] (wilk);
wadera
– волчица / волчиха
[volchica / volchiha] (wilczyca);
wilczęta
– волчата [volchiata] (wilczęta)
Dlaczego zatem nie ma nazw fachowych w rosyjskim języku łowieckim? Wydaje się, że powodem może tu być fakt, że posiadając tak znaczną liczbę gatunków wilka, Rosjanie nie potrzebują nadawać nazw im niepotrzebnych. Kierują się podejściem praktycznym i przez to nadali te nazwy, które sprawdzają się w ich gospodarce łowieckiej - ale o nich napiszę innym razem.
Dziękuję za odwiedziny i życzę miłego wieczoru!
Asia
Bardzo ciekawy blog. Będę czekać na kontynuacje.
OdpowiedzUsuńNigdy nie myślałem że wilk może mnie przebić wagą, a tu jednak. Jak do tego jest jeszcze biały, to już chyba wiem skąd się biorą legendy o yeti.
OdpowiedzUsuń